Recenzja "Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas
Po wydarzeniach na Hybernii bohaterowie zostają ponownie wrzuceni w wir intryg, przygód oraz wojny, która zbliża się nieuchronnie. Feyra musi stawić czoła tej przyszłości i to od niej będzie zależało to jak potoczą się losy Prythianu oraz bliskich jej osób. Ile jest w stanie poświęcić, aby ocalić swój świat?Sarah J. Maas stała się w ostatnich czasach bardzo popularna w Polsce jak i na całym świecie. Z każdą jej nową książką przybywa kolejnych fanów i wielbicieli jej powieści. Zresztą sama zaliczam się do tych osób, które kochają oba jej cykle i przeczytają wszystko co wyjdzie spod jej pióra. Jednakże chyba właśnie przez te wygórowane oczekiwania postawiłam zbyt wysoką poprzeczkę dla "Dworu skrzydeł i zguby", bo nie ukrywam, że niestety się zawiodłam.
Zacznę od tego, że najgorszą częścią tej książki była pierwsza połowa. Przeczytanie jej zajęło mi dobre 2 miesiące (!) co jak na mnie i moją miłość do Sarah J. Maas jest bardzo długim czasem. Zauważyłam ostatnio pewną tendencję autorki, która z książki na książkę coraz więcej uwagi poświęca na szczegółowe opisywanie aktów seksualnych. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że w pierwszej połowie "Dworu skrzydeł i zguby" opisy te pojawiały się dosłownie w prawie każdym rozdziale (a czasem nawet parę razy w jednym). Po jakimś czasie staje się to naprawdę męczące. To samo zresztą dzieje się ze "Szklanym tronem". Po części właśnie przez to początkowe tomy podobają mi się najbardziej, bo kolejne stają się miejscami bardzo monotonne i opisy romantycznych zbliżeń zdecydowanie przytłaczają ilością pozostałą akcję. Myślę, że właśnie te opisy przeważyły w głównym stopniu na mojej ocenie tej książki, bo sięgając po nią liczyłam na dobrą, wciągającą fantastykę, a nie romans z dużą liczbą scen erotycznych.
Jednak druga połowa tej powieści jest całkowicie inna niż pierwsza i przeczytałam ją zaledwie w 2 dni. Tam w końcu zaczyna się coś dziać, akcja znacznie przyspiesza, a kolejne wydarzenia następują po sobie z zawrotną prędkością. O jak ja bym chciała, żeby cała ta książka tak wyglądała. Jednak pomimo tego, że druga połowa była zdecydowanie lepsza, to i tak liczyłam na coś więcej ze strony Sarah J. Maas. Brakowało mi jakiegoś wielkiego 'BUM!' czy czegoś w tym stylu. Wydarzenia, które miały mnie zaskoczyć i wbić w fotel przewidziałam wcześniej, a sama końcówka była jak dla mnie zbyt schematyczna.
Lecz mimo pewnych mankamentów w tej powieści, dużym jej atutem są postaci stworzone przez autorkę. Są one niesamowicie barwne, wielowarstwowe i ciekawe. Sarah J. Maas w cudowny sposób potrafi ukazać indywidualny charakter każdej z postaci, nawet jeżeli występuje ona w książce tylko na chwilę. Pierwszoplanowi bohaterowie są 'dopieszczeni' w każdym szczególe i podczas czytania trzeciego tomu mamy wrażenie, że znamy ich na wylot, chociaż oczywiście nadal potrafią nas zaskoczyć. Szczególnie podobała mi się w "Dworze skrzydeł i zguby" zmiana w relacji pomiędzy siostrami Archeron i znaczne rozwinięcie postaci Elainy oraz Nesty (jej szczególnie!), które dzięki temu byłam w stanie polubić jeszcze bardziej.
"Wszyscy mamy w sobie coś strzaskanego. Każdy na swój sposób... Okruchy w miejscach, których nikt nie zobaczy"*
Tak więc podsumowując, niestety postawiłam tej powieści zbyt wysokie oczekiwania i myślę, że to miało znaczący wpływ na mój odbiór "Dworu skrzydeł i zguby". Największym atutem tej powieści są jej postaci i warsztat pisarski Sarah J. Maas. Jednak powoli zaczynam zauważać, że pod względem fabularnym moje oczekiwania coraz bardziej rozmijają się z tym, w którą stronę autorka prowadzi akcję swoich powieści. Mam tylko nadzieję, że na kolejnych jej książkach nie zawiodę się tak bardzo.
* Sarah J. Maas, "Dwór skrzydeł i zguby", Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2017


Komentarze
Prześlij komentarz